Hermiona obudziła się w Norze o świcie. Brązowe loki okalające jej twarz łaskotały ją w nos.
Przeciągając się rozmyślała o przyjeździe Harry'ego. Na myśl o zielonookim przyjacielu zrobiło jej się ciepło na sercu. Chłopiec, który przeżył wraz z Ron'em i Ginny byli ważnymi osobami w jej życiu. W końcu po tylu przeżytych chwilach stali się nierozłączni.
Harry'ego, Rona i właśnie ją nazwali Złotą Trójcą z nadzieją, że uratują świat pokonując Voldemorta oraz tępiąc śmierciożerców. Ten-Którego-Imienia-Się-Nie-Wymawia chciał usunąć od świata mugoli,mugolaków,szlam i zdrajców krwi, których uważał za szkodników. Chciał być władcą całego świata czystkokrwistych arystokratów.
Jej myśli przekierowały się temat rudowłosej."Och, Ginny" rozczulała się nad jej zachowaniem wobec Harry'ego. "Jesteś odważną Gryfonką, a ujrzawszy go chcesz zapaść się pod ziemię". Szatynka nie wiedziała, czego Ginny się tak wstydzi. Może dlatego, że jest sławny? A może dlatego, że czuła przy nim jaka jest wyjątkowa?
Ona niestety nigdy się tak nie poczuła. Rodzice sprawili, że przy niech stawała się kochana. Jednak nie czuła tego uczucia. Wyjątkowa. Zrozumiała, że poczuje się tak przy jej prawdziwej miłości.
-Nigdy tego nie zaznam-zasmuciła się Hermiona.
Z rozmyślań czekoladowookiej przerwał jej głos Rona:
-Miona, a ty jeszcze w piżamach ? Zbieraj się,mama woła na śniadanie.
-Ron?
-Co?
-Mówi się słucham ale ok. Najpierw się puka,a potem wchodzi! Zapamiętaj to sobie!
-Dobra,dobra- burknął i wyszedł, zatrzaskując drzwi.
Po szybko wykonanej porannej toalecie Hermiona minęła pokój Percy'ego, który siedział zajęty swoją pracą. "Muszisz być bardzo zajęty, jeśli nie jesz śniadania" pomyślała. Zeszła schodami na dół. Przywitała się z państwem Weasley,bliźniakami, Bill'em, Charlie'm, Ginny, Ron'em i szeroko uśmiechniętym Harry'm.
-O cześć, Harry... Co ? Harry! Nie wiedziałam, że tak wcześnie wrócisz- szatynka przytuliła się do niego.
-Zaraz go udusisz -powiedział George.
-Nas też mogłabyś tak przywitać- odparł 'urażony' Fred.
-Przykro, limit się wyczerpał- Hermiona puściła oczko do nich- a o czym tak ochoczo rozmawiacie?
-O gigantojęzycznych toffi, które ten knypek Dudley raczył się poczęstować. Działają bez zarzutu.
- Tak, nie wspominając o długim, wijącym się języku tego biednego chłopca, którego Artur musiał doprowadzić do normalnego stanu! Zrujnowaliście starania o dobrych kontaktach czarodziei między mugolami. Wasz ojciec pracował nad tym kilka ładnych lat!- wtrąciła się Molly Weasley.
-Mamo, ale Dursley'owie to nie mugole. To potwory, które dręczyły,dręczę i będą jeszcze dręczyć Harrego-niezrażeni reprymendą tłumaczyli się bliźniacy.
Złota Trójca podziękowała za śniadanie i poszła do pokoju Rona i Harry'ego. Chłopcy zawzięcie rozmawiali o finałowym turnieju Quidditcha, na które wszyscy mieszkańcy Nory oprócz pani Weasley zamierzali pójść. Znudzona Hermiona ziewnęła, przestałą ich słuchać oraz z pragnąc łaknąć nauki sięgnęła jedną z zakupionych już ksiąg niezbędnych do IV roku w szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.
Po wspaniale minionym dniu Hermiona położyła się zmęczona do łóżka.
-Może po tym sportowym wydarzeniu zmienię stosunek do Quidditcha- szepnęła. Objęcia Morfeusza w końcu ją dopadły. Zamknęła powieki i już nic nie powiedziała.
Nie wiedziała jak bardzo się myliła.
_________________________________________________________________________________
Witam :) Oto prolog I części opowiadania. Zamierzam napisać III części a może nawet więcej. I rozdział pojawi się w ciągu tego tygodnia.
Świetny ;)
OdpowiedzUsuń